mity na temat mediacji

Mity na temat mediacji – cz. 2

Nadszedł czas odnieść się do kolejnego zestawu mitów, z cyklu „Mity na temat mediacji”. Seria ta pozwoli – mam nadzieję – odczarować mediację; pokazać to, o czym się w jej kontekście nie mówi i zachęcić do skorzystania z niej, bez względu na opinie i relacje osób, które mają na jej temat odmienne zdania.

Wrzucam jeszcze link do poprzedniego wpisu blogowego – Mity na temat mediacji – cz. 1, a jeśli wolisz na ten temat posłuchać, zamiast poczytać, zapraszam Cię do odcinka podcastu, który stał się bazą do tego wpisu 🙂

Mit 1 – mediacja wydłuża postępowanie sądowe

Wydawałoby się, że ciężko będzie znaleźć osoby, które zakwestionują to, że mediacja pozwala na skrócenie postępowania sądowego, a jednak są i tacy 🙂 Ale przechodząc od razu do tematu: według danych Ministra Sprawiedliwości średni czas trwania postępowania w sprawach cywilnych w 2020 r. wynosił ponad 9 miesięcy w sądach rejonowych i ponad 7 miesięcy w sądach okręgowych (źródło: https://isws.ms.gov.pl/pl/baza-statystyczna/opracowania-wieloletnie/). Niezbyt optymistycznie, prawda?

W postępowaniu sądowym to sąd wyznacza daty posiedzeń zgodnie z terminarzem, a dodatkowo wszystko odbywa się z zachowaniem całego formalizmu procedury sądowej. Nie przyśpiesza to oczywiście biegu naszej sprawy. Jesteśmy ograniczeni zarówno czasem, jak i miejscem, bo musimy stawiać się przed sądem, w którym toczy się nasza sprawa.

Z dużym prawdopodobieństwem możemy też przyjąć, że sprawa nie zakończy się jednym spotkaniem. Do całej układanki często trzeba wrzucić kolejne elementy.

  • Opinie biegłych – w sprawach bardziej skomplikowanych i mających np. specjalistyczny charakter.
    Zdarza się, że każda ze stron przedstawia opinię korzystną dla siebie, czyli wzajemnie się wykluczające. Aby podjąć decyzję, sąd potrzebuje kolejnej, rozstrzygającej. Czas przygotowania jednej opinii liczy się w tygodniach, a nawet miesiącach, w zależności od specjalizacji biegłego.
  • Zeznania świadków, co wymaga ustalenia terminu przesłuchania. Ale to przecież dopiero początek. Jeśli świadek stawi się w sądzie, to po przesłuchaniu zaczyna się podważanie zeznań, składanie dokumentów zaprzeczających ich treści, wnioski o przesłuchanie kolejnych świadków. Lista się wydłuża, a wraz z nią czas trwania postępowania. Do tego opóźnienia różnej maści i nieobecności spowodowane np. chorobą świadków, stron, pełnomocników, bądź samych sędziów. A wyznaczenie nowego terminu, jak wiadomo także wymaga czasu. I zdarza się, że ponownie przyjdzie nam się spotkać na sali sądowej dopiero po upływie kilku miesięcy.
  • Z tym wszystkim wiąże się także ogromna ilość czasu jaką trzeba będzie poświęcić na zapoznanie się z kilogramami akt, a tu chyba nie ma czego zazdrościć :). Nie jest to przecież przyjemna lektura do podusi. Tak czy siak, często trzeba się temu oddać w pełni, żeby móc wyciągnąć z tej całej masy papierów rzetelne wnioski i opracować rozstrzygnięcie. To oczywiście kolejne tygodnie postępowania.

Można więc powiedzieć, że co do zasady postępowanie sądowe to często długi okres czekania na kolejne posiedzenia, żeby w końcu po długich miesiącach, a czasem latach uzyskać ostateczne orzeczenie, na którym być może, po tym czasie, nie będzie nam już nawet zależało. Albo wręcz przeciwnie – tylko nas dodatkowo rozwścieczy lub zdołuje, bo będzie bardzo dalekie od tego, czego oczekiwaliśmy. I wówczas co? Jeśli nam lub stronie przeciwnej starcza sił to wyruszamy na kolejną wojnę. Co w praktyce oznacza, że niekorzystne dla nas rozstrzygnięcie możemy kwestionować i zaskarżać, aż do wyczerpania drogi sądowej.

Jeśli nawet już uzyskamy upragniony wyrok, to strona przegrywająca może unikać wykonania narzuconego jej przez sąd rozwiązania i wówczas także egzekucja może być nieskuteczna lub czasochłonna. Więc bujamy się dalej przez życie, ale za to z wyrokiem sądowym w garści.

W mediacji wszystko jest dużo prostsze

O terminach spotkań decydują uczestnicy. Zwykle podczas mediacji strony odbywają 2-3 spotkania. Możemy więc przyjąć, że średnio postępowanie mediacyjne kończy się w ciągu kilku tygodni. Oczywiście w bardziej skomplikowanych sprawach mediacja może trwać dłużej. Kierując strony do mediacji, na każdym etapie postępowania, sąd wyznacza czas jej trwania na okres do trzech miesięcy, który zgodnie z potrzebą może zostać przedłużony, najczęściej o kolejny miesiąc lub po prostu zgodnie z wnioskiem.

Dla przypomnienia jedynie: uczestnictwo w mediacji jest dobrowolne i nie jest ona prowadzona, jeśli któraś ze stron w ciągu tygodnia od dnia ogłoszenia lub doręczenia jej postanowienia o skierowaniu sprawy do mediacji nie wyrazi zgody na wzięcie w niej udziału. I oczywiście pamiętamy o możliwości przerwania mediacji w dowolnym momencie.

Podczas mediacji strony też mogą same ustalać miejsce spotkań

Warunek jest tak naprawdę tylko jeden: musi być neutralne dla każdej z nich. W praktyce najczęściej jest to miejsce zaproponowane przez mediatora. Ale nowe czasy uczą nas większej elastyczności, więc coraz większą popularnością cieszą się mediacje online. To zdecydowanie przyczynia się do przyspieszenia zakończenia sporu. Zwłaszcza, gdy strony mieszkają w różnych miejscowościach/ krajach i ta klasyczna, fizyczna forma spotkań wymaga poświęcenia czasu i pieniędzy.

Mediacja skraca też czas postępowania np. w niektórych sprawach, w których duże znaczenie ma specjalistyczna wiedza lub obszerna dokumentacja źródłowa. Dlaczego? Bo strony, których sprawa dotyczy, w przeciwieństwie do sądu zwykle posiadają taką wiedzę. W związku z tym zbędne są czasochłonne opinie biegłych, które trzeba przedstawiać w sądzie. Strony znając zakres własnej działalności mogą swobodnie komunikować się i wypracowywać własne rozwiązania bez powoływania się na opinie osób trzecich czy informacje pozyskiwane od świadków.

W mediacji oszczędzamy też czas spędzany na przekopywaniu się przez tony akt

Oczywiście ilu mediatorów tyle sposobów pracy i opinii na temat zasadności czytania akt przed mediacją. Przeważa jednak praktyka, że z aktami zapoznajemy się „z grubsza”:) i może niektórym ciężko w to uwierzyć, nie zaglądamy do dokumentów:) Ponieważ to, co jest dla stron ważne, będzie wynikało z rozmowy. Zarówno pomiędzy mediatorem, a każdą ze stron np. podczas spotkań indywidualnych przed mediacją, jak i pomiędzy samymi stronami już w trakcie mediacji.

No i właśnie, ponieważ w mediacji jest przestrzeń do tego, aby ustalać prawdziwe przyczyny konfliktu i uzgadniać odpowiednie dla wszystkich uczestników sposoby jego rozwiązania, to w efekcie tego:

Poznają wzajemny punkt widzenia, co prowadzi najczęściej do wzrostu zaufania, a stąd już blisko do większych chęci wywiązania się z powziętych ustaleń. W końcu sami świadomie je uzgodniliśmy, prawda:)? W związku z tym znika problem niekończących się odwołań i czekania w napięciu. A biorąc pod uwagę fakt, że ugoda zawarta w wyniku mediacji i zatwierdzona przez sąd ma moc wyroku, to znowu tak naprawdę wszystko jest w naszych rękach:)

Podczas mediacji strony mogą ustalać różne ważne dla siebie sprawy i nie muszą ich ograniczać tylko do kwestii prawnych.

.

Jeśli zdecydują się zawrzeć ugodę, to mogą w niej uwzględnić nie tylko wątki objęte pozwem, mogą porozumieć się też w zakresie innych, ważnych dla siebie tematów.

.

Dodatkowo, jeśli w tym samym czasie, w toku są sprawy karne i cywilne w stosunku do tych samych stron, to ugodą mediacyjną można zakończyć wszystkie toczące się postępowania – zarówno sądowe, jak i pozasądowe. Czyż to nie jest znaczący „skok w czasie” dla naszych działań :)? Mało tego, w trakcie mediacji strony mogą ustalić nowe warunki wzajemnej współpracy, czy dalszego współdziałania. Tak więc jest to dużo prostsze i mniej czasochłonne niż w przypadku procesu sądowego, w którym jeśli pojawiają się nowe okoliczności sprawy i powstaje potrzeba rozstrzygnięcia jakichś nowych kwestii, to często trzeba niejako zaczynać nowy proces. Poza tym sąd może wydać wyrok tylko wobec spraw, które zostały ujęte w pozwie, a my możemy dochodzić naszych roszczeń tylko wówczas, gdy znajdziemy dla nich odpowiednią podstawę prawną.

Już chyba sam czujesz ile ton nerwów spada z naszych barków, gdy decydujemy się na mediację? I jak pięknie, inaczej możemy wykorzystać cały ten „odzyskany” czas :)?

CZY WSZYSTKIEMU WINNE SĄ MEDIACJE KARNE?

Ale, żeby nie było aż tak uroczo i że tylko jednorożce rzygają tęczą :), bo przecież miało być rzetelnie i obiektywnie. Wszystko co do tej pory przeczytałeś jest oczywiście prawdą, ale dotyczy postępowania sądowego, w dodatku głównie w sprawach cywilnych. Istnieją jednak też sprawy karne, które zanim trafią do sądu przybierają formę postępowania przygotowawczego, czyli prowadzi je funkcjonariusz lub prokurator. Na tym, nazwijmy to wstępnym etapie sprawa też może trafić na mediację. Niestety w przypadku spraw karnych regulacje nie są aż tak łaskawe, jak te cywilne i chyba właśnie stąd wywodzi się argument, że mediacja wydłuża postępowanie.

Tylko o co tu chodzi? Czasu mediacji –  który tutaj nie powinien przekroczyć jednego miesiąca – nie wlicza się w czas trwania sprawy, co dla stron tak naprawdę nie oznacza niczego szczególnego. Jest to raczej informacja dla organu prowadzącego sprawę, że oddając ją na mediację nie powinien martwić się o statystyki i o zarzut tak zwanej bezczynności. Ale biorąc pod uwagę fakt, że bez względu na jej wynik, mediacja nie kończy postępowania karnego i nawet zawarta przed mediatorem ugoda nie jest wiążąca, a jedynie może być wzięta pod uwagę przy wydawaniu decyzji końcowej w sprawie, to z perspektywy prowadzącego tę sprawę jest to w pewnym sensie strata czasu. Wszystkie te aspekty pozaprawne jak:

  • przeprosiny
  • porozumienie co do formy i sposobu zadośćuczynienia za doznaną krzywdę
  • wyjaśnienie sobie okoliczności zdarzenia,

ciągle jeszcze niestety nie przekonują wszystkich funkcjonariuszy i prokuratorów, stąd to przekonanie o „zamulaniu postępowania” :).

Mit 2 – Mediacja to dodatkowy koszt

Jakie są fakty? Proces sądowy rozpoczyna się od momentu wniesienia pozwu. Zanim wpadnie on w tryby całej machiny musi oczywiście zostać opłacony. Szczegóły dotyczące kosztów sądowych są regulowane ustawą o kosztach (opłata stała od 30 zł, a skończyć się może na kilku tysiącach). Niestety poza tym mamy jeszcze koszty procesu, czyli koszty sądowe oraz koszty ponoszone przez drugą stronę, które co do zasady pokrywa strona przegrywająca. Co może się do nich zaliczać?

  • dojazdy do sądu strony albo jej pełnomocnika
  • równowartość utraconych zarobków w wyniku konieczności stawiania się w sądzie
  • wynagrodzenie pełnomocnika wygranej strony
  • kosztem mogą być także specjalistyczne opinie biegłych, ich wysokość waha się od kilku do nawet kilkunastu tysięcy złotych.
  • koszty przygotowania różnego rodzaju dokumentów np. notarialne zabezpieczenie dowodów, albo wykaz nakładów jakie musieliśmy ponieść za naprawę jakiejś szkody.

I to pewnie nie zamyka listy, ale ciekawsze będzie zestawienie tego wszystkiego z realnymi kosztami podjęcia mediacji. Sprawa jest zupełnie prosta w przypadku mediacji pozasądowej, która w ogóle nie wymaga ponoszenia kosztów procesu, bo nie mamy w tym wypadku procesu :). Nie angażujemy sądu do rozwiązania naszego problemu, to i nie ponosimy kosztów przebiegu procesu.

Z kolei w przypadku mediacji sądowej, czyli toczącej się ze skierowania sądu, koszt postępowania sądowego może znacząco się obniżyć, ponieważ jeśli dojdzie do zawarcia ugody mediacyjnej każda ze stron ponosi tylko własne koszty. Chyba, że w ugodzie ustaliły inny podział.

Dodatkowo jeśli uczestnicy mediacji zawrą ugodę przed mediatorem jeszcze przed rozpoczęciem rozprawy, to z urzędu odzyskają całość, czyli 100% opłaty sądowej, którą zapłacili wnosząc sprawę do sądu. A jeśli do zawarcia ugody przed mediatorem dojdzie na jakimś późniejszym etapie postępowania sądowego, czyli już po rozpoczęciu rozprawy, to dalej nam się to opłaci, bo strony otrzymają zwrot 75% opłaty sądowej.

Na koszt mediacji cywilnej składa się również wynagrodzenie mediatora i wydatki związane z przeprowadzeniem mediacji. Koszty te określane są ustawowo i są uzależnione od rodzaju sprawy:

  • W sporach niemajątkowych oraz w tych o prawa majątkowe, w których wartości przedmiotu sporu nie da się ustalić, wynagrodzenie mediatora wynosi 150 zł za pierwsze posiedzenie mediacyjne, a za każde kolejne – 100 zł (ale łącznie nie więcej niż 450 zł).
  • W sporach dotyczących praw majątkowych, wynagrodzenie mediatora wynosi 1% wartości przedmiotu sporu (ale nie mniej niż 150 zł i nie więcej niż 2000 zł za całość postępowania mediacyjnego).

W sprawach cywilnych musimy otworzyć nasze serca i portfele 🙂 już u mediatora, bezpośrednio przed lub po spotkaniu i co do zasady jako strony dzielimy się po połowie, no chyba że sami ustalamy inny podział tych rozliczeń.

Warto wiedzieć

Niezależnie od wyniku sprawy, sąd może nałożyć na stronę obowiązek zwrotu kosztów powstałych wskutek nieuzasadnionej odmowy udziału w mediacji. Kiedy np. jedna ze stron nie pojawia się na umówionym spotkaniu, nie informując o kłopotach z dotarciem i dodatkowo nie odbiera telefonu. W skutek czego do mediacji nie dochodzi, a koszty – choć niewielkie (np. wynajęcie sali) – zostały poniesione.

Każdy z uczestników mediacji może złożyć na zasadach ogólnych wniosek o zwolnienie od kosztów mediacji.

W sprawach karnych koszty mediacji, czyli wynagrodzenie mediatora i zwrot wydatków związanych z przeprowadzeniem mediacji, są jeszcze bardziej dla nas korzystne, ponieważ ponosi je Skarb Państwa, a wynoszą one: 120 zł za przeprowadzenie postępowania mediacyjnego oraz 20 zł za doręczenie wezwań i innych pism. I to już wszystko:)

Takie są fakty 🙂 i znając je ciężko z nimi dyskutować i „posądzać mediację” o jakieś niefajne dodatkowe koszty 🙂 Ale nie kończymy na tym dobrych wiadomości.

Koszty to coś więcej niż tylko straty finansowe

Często ważniejsze i bardziej tragiczne w skutkach są dla nas te psychiczne czy emocjonalne: „szlachetne zdrowie, nikt się nie dowie jako smakujesz, aż się zepsujesz…” Czyli co? Czyli zdrowie, które zawsze warto mieć na uwadze, także to psychiczne a może zwłaszcza to 🙂 I tak – mediacja oznacza dla nas też niższe koszty emocjonalne. Chociaż sama w sobie może być niełatwa, czasem stresująca, zwłaszcza jeśli nic na jej temat nie wiemy i nie mamy własnych doświadczeń z nią związanych. To mimo wszystko nie można jej porównywać z całym tym bigosem mentalno-emocjonalnym jaki funduje nam proces sądowy. I to sporo rozciągniętym w czasie, związanym z ciągłą koniecznością wracania do niezamkniętego, a więc wiszącego nad nami jak jakiś topór tematu. To może wyczerpać psychicznie i często niestety tak się dzieje. Oczywiście cały ten stres towarzyszący ciągłemu oczekiwaniu potęguje niepewność dotycząca samego wyroku. Bo przecież postępowanie może zakończyć się z korzyścią tylko dla jednej ze stron, a i ta która „wygrała” może być głęboko zawiedziona bo np. wysokość odszkodowania będzie zgoła inna niż sobie wymarzyła.

I co? i klops 🙂 Wliczmy do tego jeszcze stresik wywołany publicznością na sali rozpraw – raczej mało jest takich osób, którym to będzie dostarczać jakiejś rozrywki – albo taki, który raczej na pewno pojawi się wskutek napastliwych pytań rzucanych w naszą stronę przez pełnomocników naszego adwersarza. Na swobodę ekspresji w wyrażaniu własnych opinii i emocji też nie mamy co liczyć, bo ograniczy nas w tym powaga sądu, a więc czeka nas powściągliwość w wyrażaniu emocji i narzucony przez sąd porządek.

Tymczasem w mediacji luzik:)

.

Tutaj mamy możliwość wyrażenia własnych emocji, wypowiedzenia swoich racji, wyrażenia tego co nas boli, co jest dla nas ważne, jak widzimy swoją przyszłość i jak w związku z tym chcemy naszą sprawę rozwiązać. Wszystko sami, bez narzucanych z góry rozstrzygnięć.

.

Ponieważ mediacje są mniej sformalizowane i niepubliczne, pozwalają stronom poczuć się swobodniej i pewniej, omija je więc cały stres związany z odgrywaniem roli na scenie zwanej salą sądową. Uczestnicy mediacji mają więc szansę uzyskać to wszystko, na czym najbardziej im zależy, odzyskując jednocześnie kontrolę nad swoją sprawą, która nie rzadko jest ważną częścią ich życia. I to wszystko znacznie niższym kosztem!

Mit 3 – Mediacja jest formą terapii

Tak bardzo nie lubimy opowiadać obcym o swoich problemach, że chyba przez to obrywa się też rykoszetem mediacji. Słyszymy np. taki argument, że ktoś „nie będzie opowiadać jakiejś obcej babie o swoich brudach i nie zamierza odpowiadać na głupie pytania z rodzaju tych – no to jak się z tym czujesz?”. Z drugiej strony mamy argumenty mówiące o tym, że mediacja komuś pomogła naprawić relacje, albo pozytywnie wpłynęła na czyjeś samopoczucie, bo pomogła odzyskać kontrolę. Tak, takie „cuda” mogą wydarzyć się w trakcie lub w wyniku mediacji, jako efekt odroczony w czasie:). Jednak mediacje to coś zupełnie innego niż terapia.

Przede wszystkim te dwie formy wsparcia mają różne cele.

.

Mediacja ma pomóc wypracować rozwiązanie konfliktu

.

Z kolei terapia, oczywiście w zależności od jej rodzaju, raczej skupia się na wzorcach zachowań, pracy z przekonaniami i emocjami. To nie rzadko też leczenie traum. Jednym słowem wszystko to, co może nam pomóc lepiej funkcjonować w wymagającej rzeczywistości. Tym, co może być ich cechą wspólną jest fakt, że często mają one za zadanie, albo jest to ich takim pozytywnym „skutkiem ubocznym”, poprawę jakości komunikacji.

Czasem warto wymiennie korzystać z obu form pomocy. Jeśli nasze konflikty są długoletnie, a my w nich czujemy się zagubieni, zmęczeni i czujemy, że właśnie stanęliśmy przed ścianą, której nijak nie da się ominąć ani przeskoczyć, to może się okazać, że w procesie mediacji pomocna będzie właśnie interwencja terapeutyczna – dla ponazywania tych naszych emocji i ważnych dla nas spraw. W odwrotnym przypadku, jednym z etapów terapii rozwojowe dla nas może okazać się skorzystanie z mediacji, która da nam szersze i często nowe spojrzenie na konflikt, a przy okazji sprawnie pomoże załatwić szereg praktycznych kwestii.

Ponieważ podczas mediacji możemy w bezpiecznej dla nas przestrzeni wyrażać swoje emocje i opowiedzieć o tym co nas dotyka, to faktycznie mediacja może spełniać swoistą funkcję terapeutyczną – a raczej może być tak odbierana przez osoby w niej uczestniczące.

.

Emocje jednak nigdy nie są głównym tematem mediacji, a ich wyrażanie ma przede wszystkim pomóc w jaśniejszym określeniu samej istoty, czy przyczyny konfliktu

.

Żeby jednak troszkę namieszać, ale też rzetelnie przedstawić temat to musimy wspomnieć o dość specyficznym i rzadko stosowanym (na pewno w Polsce) modelu mediacji terapeutycznej. Z dużą dozą wątpliwości, czy można ją w ogóle zaliczyć do mediacji właśnie z uwagi na sposób działań mediatora, który bardzo mocno zbiega się z rolą terapeuty. Mówiąc w dużym skrócie przepracowuje się tu emocje i trudności, tak aby strony były w pełni gotowe do mediacji. Dopiero kiedy strony są gotowe do podjęcia działań, dzięki którym będą w stanie rozwiązać zaistniałe konflikty, rozpoczyna się postępowanie ściśle mediacyjne. W tym kontekście rolą mediatora terapeutycznego jest więc udzielanie terapeutycznego wsparcia stronom tak, aby mogły przepracować dzielące je blokady.

Przyznasz chyba, że przy takim podejściu do mediacji można nabrać realnego przekonania, że mediacja ma całkiem sporo wspólnego z terapią. Może ten element częściowo przyczynił się do tego błędnego przekonania?

KRÓTKO PODSUMOWUJĄC

  1. Mediacja z całą pewnością skraca czas trwania procesu sądowego, a wynika to m. in. z ograniczonego formalizmu postępowania mediacyjnego. Mediacja trwa tak długo, jak chcą tego strony i jeżeli tylko zależy im na szybkim wypracowaniu porozumienia, to mogą to zrobić już podczas pierwszej sesji mediacyjnej. Samodzielnie wypracowane w trakcie mediacji rozwiązanie konfliktu zwiększa szanse na realne wywiązanie się z poczynionych w jej trakcie ustaleń, co nie napędza „spirali” kolejnych odwołań.
  2. Mediacja nie tylko nie stanowi dodatkowego kosztu, ale znacząco obniża te, związane z procesem sądowym. Korzystając z prawa do mediacji sądowej, w przypadku zawarcia ugody, ponosisz tylko własne koszty. W ten sposób nie tylko masz realny wpływ na rozwiązanie własnych konfliktów, ale nie ryzykujesz niekorzystnego dla siebie rozstrzygnięcia sporu.
  3. Mimo, że mediacja może mieć cechy wspólne z terapią, to nie są to pojęcia jednoznaczne. Każde z nich ma odrębne cele, zasady prowadzenia, a także własne techniki i narzędzia. Różna jest też rola mediatora i terapeuty w trakcie całego procesu, czy to mediacyjnego czy terapeutycznego.

Podziel się swoją opinią

Zależy nam na Twojej opinii, więc jeśli masz jakieś uwagi, chcesz o coś zapytać lub czymś się z nami podzielić to daj znać w komentarzu. Jeśli spodobał Ci się ten artykuł i chcesz być na bieżąco nie martwiąc się o to, że coś Cię ominie, zostaw nam swojego maila – będziemy informować Cię o nowych artykułach na temat mediacji, ale nie tylko. I bądź spokojny, nikomu go nie ujawnimy – słowo mediatora! ;). 

Zapisz się na newsletter!

 

Jeśli interesuje Cię temat mediacji i szeroko rozumianej komunikacji dołącz do nas. Raz w miesiącu wyślemy Ci maila z informacją o najnowszych publikacjach.

Pamiętaj, że w każdej chwili możesz się wypisać.

ikona rysunek (35)

Inne wpisy

Czy rozmowa pomaga rozwiązać konflikt?

W relacji nie ma tego, czego sami nie dajemy

Jak stworzyć przyjazną przestrzeń do rozmowy?

Mity na temat mediacji – cz. 1

Mediacja administracyjna – główne założenia i korzyści z jej zastosowania

Czy jeśli ugoda to tylko u mediatora?

Opieka nad dzieckiem po rozwodzie wobec konfliktu rodziców

Mity na temat mediacji – cz. 2

Jak odpocząć od konfliktów?